CELIAKIA I CO DALEJ
Wszystko zaczęło się gdy wynik gastroskopii wskazał na III stopień zaniku kosmków jelitowych, a ja poczułam się jakby ktoś wydał na mnie wyrok. Wiedziałam, że oznacza to celiakię czyli chorobę trzewną, ale nie miałam pojęcia, że czeka mnie prawdziwa rewolucja jedzeniowa. Na początek musiałam zorganizować swoje życie na nowo. Czekały mnie porządki w szafkach kuchennych, kupno nowych sprzętów do kuchni, 100% więcej czasu spędzonego na gotowaniu plus godziny czytania na temat glutenu i szczegółowe analizowanie składu produktów spożywczych, żeby nie przeoczyć glutenu pod żadną postacią.
Lekarz diagnozujący wydał mi jedno zalecenie – wyeliminowanie z diety produktów zawierających gluten. Żadnych innych wskazówek, pomocy w odbudowaniu jelita czy jakiejkolwiek próby zaleczenia tego stanu chorobowego.
Mniej więcej w tym samym czasie postanowiłam przebadać również tarczycę z uwagi na rodzinne skłonności do problemów z tym organem. I znów wyniki nie były dobre. Przewlekłe zapalenie tarczycy – Hashimoto to była kolejna diagnoza skazująca mnie poranną dawkę euthyroxu. Zgodnie z zaleceniami lekarskimi zaczęłam łykać pigułkę z hormonami codziennie rano i przeszłam na dietę bez glutenu. Owszem poczułam się trochę lepiej, ale nadal daleko mi było do pełni zdrowia. Mój organizm nie funkcjonował tak, jak bym tego chciała. Traciłam garściami włosy, miałam problemy skórne, wieczną anemię z niedoboru żelaza, przewlekłe zaburzenia ze strony układu pokarmowego, migreny, kołatanie serca, zamglony umysł, chroniczne zmęczenie, jedno poronienie na koncie, trudności z zajściem w ciążę i mogłabym nie wychodzić z łóżka. Wiedziałam, że muszę podjąć jakieś dalsze działania, żeby zacząć żyć normalnie.
PUNKT ZWROTNY
Kolejne wizyty u lekarzy i dietetyków nic nie pomogły. „Wystarczy, że nie będzie Pani jadła glutenu”, „Po co ma Pani eliminować kolejne produkty z diety skoro i tak nie je Pani już tylu rzeczy?” Wszyscy powtarzali to samo i z lekkim zdziwieniem czy niedowierzaniem patrzyli na mnie, gdy przebąkiwałam coś na temat diety bez nabiału czy ziaren. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce. Szukałam informacji w Internecie i tak udało mi się dowiedzieć, że mogę sobie bardziej pomóc. Okazało się, że istnieją badania, suplementy, diety, które przyspieszą leczenie jelita. Natrafiłam na badania w kierunku nadwrażliwości pokarmowej IgG-zależnej i były one punktem zwrotnym w mojej walce o zdrowie. Po otrzymaniu wyników na największy panel składników pokarmowych dosłownie się załamałam. Na 271 przebadanych produktów, 89 z nich powodowało u mnie alergię pokarmową opóźnioną. Później wszystko potoczyło się szybko. Dieta eliminacyjna, doświadczony dietetyk, który znał się na diecie autoimmunologicznej i łagodzenie stanu zapalnego jelita. Już sama dieta eliminacyjna była dla mnie jak życiowe objawienie. Zaczęłam budzić się wyspana po 8 godzinach snu, miałam dużo więcej siły, zniknęło wiele nieprzyjemnych objawów, czułam się jakbym zyskała nowe życie.
CHOROBY AUTOIMMUNOLOGICZNE LUBIĄ SIEBIE NAWZAJEM
I JESZCZE JEDNA CHOROBA NA HORYZONCIE
Gdy trafiłam do mojej dietetyczki, Pani Małgosi, otrzymałam jeszcze więcej pomocy, a także wyjaśnienia przyczyn mojego słabego samopoczucia. Dowiedziałam się, że choroby autoimmunologiczne lubią chodzić parami. I tak celiakia oraz Hashimoto to bardzo popularny zestaw. Potwierdziły się moje przypuszczenia, że dieta bezglutenowa nie wystarczy, aby sobie pomóc. Dodatkowo musiałam jeszcze wyeliminować z diety wszelkie ziarno. Dostałam też suplementy na gaszenie pożaru w jelitach czyli wyciąg z kurkumy, kwasy omega 3, witaminę D. Moje zdziwienie nie miało końca, gdy po 3 miesiącach pojechałam na narty i bez trudu mogłam zjeżdżać cały dzień ze stoków. Czułam się dosłownie jak nowonarodzona, a po 14 miesiącach diety przywitałam na świecie zdrowego synka. To był bardzo dobry dowód na skuteczność diety.
W trakcie ciąży spotkała mnie jednak niemiła niespodzianka. Podczas rutynowych badań kontrolnych okazało się, że jestem chora na wirusowe zapalenie wątroby typu C. Na szczęście badania kontrolne wykonane zaraz po porodzie były już ujemne. Jednak i tym razem byłam zdezorientowana informacją od lekarzy. Działania medycyny ograniczały się do badań przeciwciał i RNA wirusa, a także stanu funkcjonowania wątroby. Nie bardzo wiedziałam co ewentualnie z tym fantem dalej robić. Pomyślałam tylko intuicyjnie, że te wszystkie choroby muszą być ze sobą jakoś powiązane. To niemożliwe, żebym ot tak nagle oprócz problemów z tarczycą miała też problemy z wątrobą.
SHERLOCK HOLMES NA TROPIE
Zagadka chorej wątroby i tarczycy rozwiązała się kiedy przeczytałam w książkach napisanych przez Medical Medium, że Hashimoto nie jest autodestrukcyjną chorobą tarczycy tylko wirusem EBV, który rozprzestrzenia się po organizmie. Swoją siedzibę ma w wątrobie i stamtąd celuje w kolejne organy, aż uda mu się zdobyć ośrodkowy układ nerwowy. WZW C jest tak naprawdę ostatnim stadium wirusa EBV, a Hashimoto to ten sam wirus, który zadomowił się także w tarczycy. BINGO!
I w ten sposób połączyłam sobie wszystkie kropki. Przestałam robić jakiekolwiek badania na alergie, wirusy czy inne cuda na kiju. Po prostu stwierdziłam, że zacznę sumiennie stosować się do wszystkich wskazówek Medical Medium. Teraz wiem, że to była właściwa decyzja. Czuję się lepiej niż kiedykolwiek przedtem, a badania to potwierdzają. Rozumiem także, że prawie każda przewlekła choroba o tajemniczym pochodzeniu ma swoje źródło w wirusach i bakteriach. Żaden organizm ludzki nie niszczy sam siebie. To wirusy i bakterie mają sprzyjające okoliczności do namnażania się w ludzkim organizmie przez zanieczyszczenia, w których przyszło nam żyć.
Organizm walczy dla nas jak może, aby uchronić nas od złych patogenów. Z tą wiedzą żyje się o wiele łatwiej i śpi spokojniej. Trzeba znać swojego wroga, żeby móc wygrać tą wojnę. Teoria samodestrukcji organizmu nigdy do mnie nie przemawiała, a teraz jestem w 100% przekonana, że jest ona fałszywa.
Zachęcam do zgłębienia wiedzy od Medical Medium i Spirit i wdrożenia jej w życie. Po co błądzić ileś lat, jeśli można skorzystać z informacji, które nie są zmanipulowane badaniami, środkami pieniężnymi, grupami interesu. Nie zachęcam jednak nikogo, aby porzucać wizyty u lekarza. Trzeba umiejętnie połączyć te dwa światy i manewrować między nim biorąc z nich co najwłaściwsze dla nas.
W razie pytań, nie wahajcie się do mnie napisać. Może tak być, że nie odpowiem od razu, ale na pewno postaram się coś doradzić.